Rano nie było lepiej. Wszyscy w dalszym ciągu jechali na zachód lub południe. O godzinie 12 podjęliśmy ostateczną decyzję – idziemy na stację kolejową, żeby pojechać do Berlina północnego. 30 lub więcej stopni. Ani jednej chmurki. Dwa ciężkie plecaki i torba z pasztetami. Po kilkunastu minutach marszu spotkaliśmy jedną z tych osób, które zapadły mi w pamięć najbardziej i które najbardziej podnosiły wiarę w ludzi. Zatrzymał się obok nas mężczyzna jadący busem i zapytał, czy potrzebujemy pomocy. Powiedzieliśmy, że szukamy dworca, żeby dostać się do Berlina północnego na autostradę do Hamburga. Właściciel busa powiedział, że nie jedzie wprawdzie na północ, ale może nas przewieźć przez Poczdam, na drogę wyjazdową do właściwej autostrady. Dzięki jego pomocy, wyjechaliśmy z Berlina, a przy okazji „zwiedziliśmy” Poczdam. Po dwóch krótkich liftach znaleźliśmy się na stacji znajdującej się przy autostradzie nr 24 prowadzącej do Berlina. Na stacjach benzynowych stopa można łapać na dwa sposoby – stojąc przy wyjeździe z tabliczką z nazwą miejscowości, lub podchodząc do ludzi. Zauważyliśmy, że na stacji pojawiły się już rejestracje takich krajów jak Dania, czy Finlandia. Marcin zajął się szukaniem jakiegoś samochodu. Po chwili przyszedł, oznajmiając, że znalazł Fina, wracającego do domu. Myśleliśmy naiwnie, że jechał drogą lądową. Załadowaliśmy się do samochodu. Jeden plecak zmieścił się do bagażnika, drugiego musiałem trzymać na kolanach. Okazało się po zapakowaniu, że Fin nie jedzie drogą lądową, co istotnie z jego strony byłoby dziwne, tylko udaje się na prom do Rostocka. Po chwili śmiechu nastąpił rozładunek. Tym razem ja postanowiłem spróbować szczęścia i zdolności językowych (ja lepiej znam niemiecki – Marcin angielski) i zagaiłem do mężczyzny, który zajechał na stację (i co ważniejsze – miał wolny bagażnik): „Haben Sie Platze fur zwei Junge Leute mit grossen Rucksacken?” – odpowiedział, że tak, ale powiedział, że jeździ szybko, a ja mu, że bardzo nam to odpowiada. Istotnie jechał szybko – średnia prędkość – ponad 200km na godzinę, ale dzięki temu mogliśmy trochę nadrobić stracony czas. Poprosiliśmy, żeby wysadził nas na stacji 100km przed Hamburgiem i kilka przed rozjazdami na północ do Danii.